psgp.pl

prawdziwa strona gier planszowych

Recenzje

Eclipse – powrót do prze(y)szłości

Powroty do przeszłości mogą być złudne. Czasami lepiej zostawić wspomnienia w zamkniętej szufladzie z etykietą „wspaniałe”, niż ją otworzyć i solennie się zawieść. Chcę przez to powiedzieć, że nie warto wracać do oglądania serialu Drużyna A, jeżeli jedyną przesłanką są wspomnienia fajnych scen z Murdockiem lub Mr. T obejrzanych w latach 90-tych, gdy miało się naście lat. Eclipse: New Dawn for the Galaxy poznałem w roku 2012, nie tak długo po premierze gry (2011). Rozegrane przeze mnie partie zahaczyły jeszcze o rok 2013, by ostatecznie urwać się niczym sygnał S.O.S. ze statku, który właśnie znalazł się na dnie Rowu Mariańskiego.

Od tej pory Eclipse pozostawał przyjemnym wspomnieniem, które nie było w żaden sposób weryfikowane, ale wciąż generowało sygnał „Tak, to dobra gra”. W końcu nadszedł rok 2020, a wraz z nim czas by odkopać i poddać skrupulatnej ocenie, co tak naprawdę niesie ze sobą ten tytuł i czy udało mu się przetrwać próbę czasu.

Eclipse to gra strategiczna osadzona w kosmosie, w dalekiej przyszłości. Gra z gatunku 4X , czyli taka, której przebieg można podsumować w czterech angielskich słowach eXplore, eXpand, eXploit, eXterminate – co tłumaczy się jako – eksploruj, rozwijaj, wykorzystuj, eksterminuj.

W trakcie rozgrywki zadaniem graczy jest przejęcie kontroli nad galaktyką i doprowadzenie prowadzonej przez siebie rasy kosmicznych istot do supremacji nad pozostałymi mieszkańcami pobliskich systemów, na co mają dokładnie 9 rund, bo tyle trwa cała rozgrywka.

Mogą tego dokonać przy użyciu zaledwie sześciu dostępnych akcji, pozwalających na odkrywanie nowych fragmentów przestrzeni kosmicznej w postaci dokładanych heksagonalnych kafli i przejmowanie nad nimi kontroli, budowanie kopalni, budowę, ulepszanie i oczywiście przemieszczanie wojennej floty czy w końcu prowadzenie badań nad nowymi technologiami. Rasy są między sobą zróżnicowane – każda dysponuje jakimiś atutami na starcie, które w sporej mierze decydują o sposobie prowadzenia rozgrywki, ale też nie ograniczają gracza, gdy ten postanowi prowadzić swoje imperium w sposób inny niż wyznaczony.

Pomimo niewielkiej liczby dostępnych akcji próg wejścia do gry jest dość wysoki. Przy pierwszym zetknięciu gracz może czuć się przytłoczony ogromem elementów, dostępnych możliwości rozwoju i kształtowania cywilizacji i tak naprawdę dopiero kolejne partie, w trakcie których pozna wszelkie dostępne technologie i możliwości pozwolą na świadomą rozgrywkę.

Najważniejszym elementem gry są plansze graczy stanowiące centra zarządzania cywilizacjami. To tutaj widoczne są plany konstruowanych statków kosmicznych z ich wyposażeniem wpływającym na efektywność przy podejmowanych misjach. Również na planszy można śledzić postęp rozwoju technologicznego, a ponad wszystko wskaźniki przyrostu trzech podstawowych zasobów – pieniędzy, punktów nauki i surowców, które wytwarzane są na zajmowanych planetach.

Punkty nauki służą do wynajdowania nowych technologii – zarówno wojskowych jak i służących do bardziej efektywnego pozyskiwania dalszych zasobów. Surowce pozwalają na budowę statków, orbitali czy monolitów – służących odpowiednio do walki, produkcji zasobów i zdobywania punktów zwycięstwa. Pieniądze zaś pozwalają opłacać rosnące koszty utrzymania imperium. I ten ostatni parametr wydaje mi się wręcz genialny. Każdy przejęty układ w galaktyce, każdy wydany rozkaz powoduje wzrost kosztów. Im większe imperium, tym koszt jest większy i łatwo o zadyszkę, a gracz, by utrzymać kontrolę nad swoimi posiadłościami musi zrezygnować z wykonania części akcji lub porzucić nierentowne włości.

Stopień w jakim dochodzi do interakcji między rasami zależy od samych graczy. Z jednej strony gracze mogą przejść przez rozgrywkę zupełnie pokojowo, stroniąc od spotkań i konfrontacji z innymi. Z drugiej zaś mogą prowadzić agresywną, ekspansywną politykę testując najróżniejsze sposoby eksterminacji – pełna dowolność. Zazwyczaj ogranicznik w postaci 9 rund rozgrywki nie pozwala na całkowite zdominowanie, a tym samym wykluczenie z gry innych graczy, choć nie oznacza to, że niektórzy nie doświadczą naprawdę ciężkich chwil w starciach z silniejszym przeciwnikiem.

Losowość w grze występuje i jest to fakt niezaprzeczalny. Pojawia się ona co najmniej w trzech momentach – gdy eksplorujemy sąsiednie heksy, gdy walczymy i gdy pojawiają się nowe dostępne technologie.

Odkrycie bogatych w surowce heksów blisko naszej planety początkowej jest wielką pomocą. Pechowy dociąg okolicznych planet – czy to pozbawionych źródeł cennych zasobów, czy też bronionych przez pojawiające się statki obcych, które z początku stanowią trudną barierę może gracza spowolnić i sprawić, że już na starcie będzie gonił uciekających liderów. Niektóre rasy mają zdolności pozwalające radzić sobie lepiej przy eksploracji, ale większość miewa problemy.

W czasie walki wynik często jesteśmy w stanie przewidzieć nim ta się rozpocznie, ale czasami dochodzi do tak zwanych dice festów, kiedy to walka się przeciąga, a pomimo zaawansowanej technologii i dużej przewagi nie jesteśmy w stanie pokonać przeciwnika. Ale tak chyba właśnie wyglądają wojny – gdyby ich wynik był z góry przesądzony, to przecież by nie wybuchały.

Ostatnim przejawem losowości są technologie. Te nie są dostępne od razu, a pojawiają się w ograniczonej liczbie na początku każdej rundy. Może więc dochodzić do sytuacji, że technologie, na które liczymy nie wejdą do gry nigdy. Może być też tak, że inni gracze zwyczajnie sprzątną je nam sprzed nosa i zyskają przewagę w pewnych dziedzinach.

Mimo sporej dawki klimatu, figurek statków, kosmicznej oprawy Eclipse jest przede wszystkim eurogrą – grą, w której liczy się optymalizacja, w dużej mierze wiemy na czym stoimy, na co możemy sobie pozwolić i gdzie powinniśmy rozłożyć akcenty, żeby przy ostatecznym podsumowaniu mieć więcej punktów niż rywale. Tak, tu wszędzie i zawsze chodzi o punkty zwycięstwa. Te przychodzą z zajmowanych terytoriów, uczestnictwa w walkach, rozwiniętych technologii czy odkryć.

Rozgrywka w Eclipse sprawia wiele satysfakcji przy bardzo rozsądnym czasie. Ograniczona liczba rund jest moim zdaniem ważna dla zdrowia psychicznego. Pamiętam jedną z rozgrywek w Twilight Imperium (stawiane często za wzór gier 4X), która ciągnęła się niemiłosiernie pomimo, że graliśmy w rozgrywkę skróconą. W Eclipse jest jasne ile rund gra będzie trwała i czas gry można śmiało szacować na 45 minut na gracza. Dla mnie jest to ogromny plus.

Skalowalność gry jest bardzo dobra, choć im więcej graczy, tym większa szansa na epickość rozgrywki. Od czterech graczy pojawia się dyplomacja i możliwość zawierania sojuszy. Nie jest to wprawdzie szczególnie rozwinięty aspekt gry, ale się sprawdza. Tym, którym brakowałoby polityki poleciłbym inny tytuł – Exodus: Proxima Centauri, który od początku był dla mnie produktem leżącym gdzieś pomiędzy na skali Eclipse – Twilight Imperium. Choć ostatecznie w mojej kolekcji pozostało właśnie Eclipse.

Do gry wyszło wiele mniejszych i większych dodatków wprowadzających w sposób modułowy kolejne możliwości. Wydaje mi się, że Rise of the Ancients jest tym z kategorii must have – wprowadza świetne technologie, ciekawe rasy, mocniejsze statki obcych i jeszcze kilka mniejszych mechanik mocno urozmaicających i tak bardzo dobrą już grę. Zachęca również graczy do bardziej konfrontacyjnej rozgrywki poprzez uatrakcyjnienie środka galaktyki ciekawszymi zdobyczami i… „żyźniejszą glebą”.

W przypadku Eclipse powrót do tytułu z przeszłości (choć on sam dzieje się w przyszłości) okazał się strzałem w dziesiątkę. Pozostaje mi liczyć, że będę w stanie siadać do rozgrywki tak często jak tylko będę chciał i czuję, że tym razem Eclipse nie zalegnie na półce na tak długo. Podoba mi się w tej grze tak wiele rzeczy, że jestem w stanie bez problemu pryzmknąć oko na mankamenty, które się pojawiają. Jest to naprawdę solidny tytuł, który połączy w rozgrywce fanów klimatu i arkusza kalkulacyjnego.

Rozochocony spoglądam na pozostałe półkowniki – może pora odkopać nieco więcej klasyków.

PS: Niedawno gra została wznowiona pod tytułem Eclipse: Second Dawn for the Galaxy. Wydanie jest zmienione graficznie, nie są mi jednak znane różnice mechaniczne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ