Słomiany zapał pojawił się, rozgorzał jasnym, ciepłym płomieniem i jakby przygasł. Innymi słowy, wbrew wszelkim postanowieniom zeszło-noworocznym nie udało się utrzymać początkowego tempa. Nie rwijmy jednak szat, bo przeto nie od dziś wiadomo, że Gwardia umiera, ale się nie poddaje („Historia Gwardii Cesarskiej zakończyła się pod Waterloo, gdzie do końca walczył pułk grenadierów pieszych. Dowodzący starymi wiarusami generał Pierre Cambronne na angielską propozycję „Poddajcie się, waleczni Francuzi!” odpowiedział: La garde meurt, mais elle ne se rend pas. Prawdopodobnie odpowiedział jednak: Merde! (gówno!), a tę pierwszą wersję zmyśliła francuska prasa.” – Gwardia Cesarska w Wikipedii). Sprawy życia codziennego często skutecznie odciągają mnie od hobby, tym samym bez grania nie ma o czym pisać. Niemniej ostatni weekend udało się spędzić w stylu geekowskim przy stole suto zastawionym tekturą.
Na tapecie było kilka tytułów, w tym między innymi Cywilizacja: Poprzez wieki, IKI, czy Nippon. O sukcesie wieczoru niech świadczy, że zakończyliśmy rozgrywki grubo po godzinie 4 nad ranem, choć tym razem, z racji pory zimowej ptaki jeszcze nie ćwierkały i wciąż było ciemno. Przy okazji jednego z mniejszych tytułów Guillotine zaczęliśmy się z Jackiem zastanawiać nad etyczną stroną wykorzystywania takich tematów do gier. Pokrótce w tej akurat grze, osadzonej w realiach Rewolucji Francuskiej, chodzi o doprowadzenie do ścięcia ówczesnych władców, szlachty i wszelkich osób uznanych za wrogie ludowi. Mamy tego dokonać różnymi akcjami wpływającymi na kolejność osób w kolejce. Im bardziej znienawidzoną osobę doprowadzimy do dekapitacji, tym więcej punktów zwycięstwa otrzymamy. Jakby nie patrzeć, temat makabryczny został tutaj przedstawiony w sposób lekki, wręcz humorystyczny. Nie jest to bynajmniej pierwsza taka produkcja. Mało tego, pewnie w wielu grach, które na pozór wydają się zupełnie neutralne, chcący zawsze odnajdą coś niepokojącego. Wydaje się, że zawsze, gdy twórcy próbują stworzyć grę opartą na historycznych wydarzeniach mogą wpaść w pułapkę, być może przesady, tak w jedną (zbytnie trywializowanie), jak i drugą stronę (nadgorliwa poprawność polityczna).
Wszyscy kojarzą postać osławionego Kuby Rozpruwacza, który siał postrach wśród uczestników nocnego życia XIX-wiecznego Londynu. Rzeźnik wpisał się na dobre w kulturę masową pojawiając się w wielu filmach opartych mniej lub bardziej na faktach. Stał się również „bohaterem” co najmniej dwóch gier planszowych – Mr. Jack i Listy z Whitechapel. W obydwu gracze wcielają się w podobne role – jeden gracz stara się uniknąć organów ścigania by dalej móc prowadzić swój makabryczny proceder, a drugi gracz stara się, uganiając po mieście, ująć mordercę. Ot temat do gry, jak każdy inny.
W powyższych wypadkach kontrowersje są widoczne gołym okiem. Ale są również tytuły, w których po zastanowieniu również znajdziemy pewne nieścisłości, często ukryte przez twórców lub wydawców. W ekonomicznej grze Puerto Rico (jednej z moich ulubionych i najwyżej ocenianych), w której gracze zarządzają wyspą próbując zakładać plantacje, stawiać budynki produkcyjne, urzędy itp., starając się jak najlepiej rozwinąć wyspę mamy poruszany wielokrotnie na forach internetowych problem tzw. „kolonistów”. Koloniści stanowią darmową siłą roboczą dla plantacji i budynków, a dowożeni są przez statki bliżej nieokreślonego pochodzenia. Mimo takiej, a nie innej nazwy, wydawcy/autorowi (nie wiem, kto miał ostateczny wpływ na takie nazewnictwo) nie udało się uniknąć skojarzeń z niewolnikami, którzy faktycznie mogli być na te plantacje sprowadzani. Temat kolonizacji, czy wielkich odkryć geograficznych zawsze jest jednym z tych „śliskich”, choć na pewno w neutralnym odbiorze takich gier pomaga na pewno upływ czasu jaki dzieli nas od tamtych wydarzeń.
A co powiecie o Napoleonie? W świadomości Polaków Napoleon zazwyczaj uchodzi za bohatera, za postać, która wreszcie dała Polakom nadzieje na odzyskanie niepodległości. Cesarz Francuzów jest przecież wspominany nawet w naszym hymnie. W trakcie luźnej rozmowy na temat gry Napoleon’s Triumph (bitwa pod Austerlitz, 1. grudnia 1807), kolega, z którym wtedy rozmawiałem zasugerował, że tylko patrzeć gdy pojawią się tytuły opiewające wiktorie Hitlera. Gdy już pierwszy szok mija, możemy faktycznie zacząć się zastanawiać, czy przywódca [Napoleon], którego głównym celem było podporządkowanie sobie całej Europy, i który właściwie tego dokonał może być chwalebnym bohaterem gier.
Oczywiście tutaj dochodzimy do tej drugiej strony medalu, gdzie mamy niepoprawną poprawność, która tak często wyśmiewana, mimo wszystko wciąż krępuje i często doprowadza do absurdu.
Jak widać wiele tematów może budzić kontrowersje, nawet gdy na pierwszy rzut oka wydają się całkowicie pozbawione emocjonalnych ładunków. Zapewne im bardziej przedstawiany temat naśladuje naszą rzeczywistość i im mniej czasu upłynęło od przedstawianych wydarzeń, tym ciężej jest spojrzeć neutralnie. Pytanie czy autorzy będą podążać tą drogą. Wiadomo, że aktualny temat może pomóc w sprzedaży tytułu… albo być strzałem w kolano. Z ostatnich tytułów, które przyjęto z różnym nastawieniem głównie ze względu na temat warto wspomnieć jeszcze o CO2 (gra o walce z globalnym ociepleniem) czy Majdan (niedawne wydarzenia na Ukrainie). Ciekawe ile czasu minie nim w grze zostaną uwzględnione aktualne kłopoty w Syrii, sprawa bliskowschodnich i afrykańskich imigrantów, czy zamachy terrorystyczne, choćby w Paryżu. Kiedy będziemy gotowi do rozgrywek dotyczących tych spraw?
Pojawienie się takiego wydarzenia na karcie w Labiryncie prawdopodobnie nie byłoby aż tak obrazoburcze. Ale gdybyśmy mieli porównać do Gilotyny, to cała gra byłaby oparta na tym wydarzeniu, a wtedy mogłoby już być niesmacznie – wyobrażasz sobie zbieranie punktów za zamachy bombowe na „niewiernych”, że nie wspomnę o dekapitacji…
Jakby Labirynth: war on terror wychodziło dzisiaj, to kto wie czy zamach w Paryżu na jakiejś karcie by się nie znalazł.