Na początku były plany. Plany mają to do siebie, że zwykle są ambitne, a ich realizacja nie zawsze idzie po myśli. Co się jednak uda będę opisywał w formie raportów z rozgrywki – staram się podczas gry notować jak najwięcej informacji, może wyjdą z tego jakieś ciekawe wnioski i obserwacje.
W lutym na stole zagościł Wilderness War, czyli ostatni akord wojny o panowanie w Ameryce Północnej. Po stronie brytyjskiej Mateusz, dla którego była to inicjacja z tego typem gier, po stronie francuskiej ja. Graliśmy standardowy, turniejowy scenariusz.
1757
Francuzi swoje początkowe działania skoncentrowali na wschodzie, gdzie bezskutecznie próbowali indiańskich rajdów na brytyjskie kolonie.
Brytyjczycy tymczasem postanowili rozpocząć wojnę z przytupem i po lekkim wzmocnieniu wojsk w Halifaxie przystąpili do inwazji na Louisbourg. Liczebna przewaga nieprzyjaciela nie wystraszyła obrońców. Prace polowe pozwoliły wyrównać szanse, przyjąć walkę w otwartym polu i zawrócić czerwone kurtki z powrotem do morza.
Po tym niepowodzeniu Brytyjczycy skupili się na wzmocnieniu wschodniej flanki w obawie przed rajdami oraz nieco chaotycznych ruchach wojsk. Francuzi skutecznie zrekrutowali kolejne plemiona i ustanowili wypadowy przyczółek w Green Mountains.
Jeden z takich wypadów zagnał Montcalma do Charlestown, gdzie można było w ciszy i spokoju poznać tajniki budowy brytyjskich umocnień. Francuz mocny okazał się tylko w gębie – na widok pędzącego z odsieczą Abercrombie, Montcalm nakazał błyskawiczny odwrót i rozproszenie indian w górach, z których zdołał jeszcze dokonać terrorystycznych wypadów na kolonialną społeczność.
Miejsca do odwrotu nie było po zaatakowaniu Fortu Ticonderoga przez Johnsona. Brytyjczyk do szturmu zbierał się jednak na tyle długo, że z indiańską odsieczą zdążył Montcalm i po krótkiej walce odepchnął napastnika. Francuz nie zdążył już jednak rozproszyć wojsk przed zimą i obsada fortu przymierała głodem.
Wartym odnotowania jest fakt, że załoga Louisbourga – dzięki regulaminowemu przestrzeganiu higieny – opanowała zarazę czarnej ospy i jej skutki były nie większe niż po niestrawnej zupie.
1758
Nowy Rok Francuzi rozpoczęli od przywołania posiłków do Quebecu. Pod dowództwem Montcalma, wsparci indianami i Coureurs des bois, ruszyli spływem aż do Hudson Carry North by rozpocząć oblężenie zamkniętego w forcie Johnsona. Zanim Brytyjczycy zdążyli ściągnąć jakiekolwiek posiłki, do oblężenia dołączył Rigaud wraz z załogą Ticonderogi, a chwilę później połączona armia przypuściła skuteczny szturm na mury. Północny fort Hudson wpadł w ręce Francuzów!
Jakby problemów było mało, to świeżo zwerbowani Cherokee zbuntowali się przeciw białym panom i wyrżnęli część wojsk Królowej. Rozochocony sukcesem Montcalm postanowił iść za ciosem i jeszcze przed końcem lata padł południowy fort.
Francuzi poczuli krew i kiedy tylko udało się naprawić uszkodzone podczas szturmów forty, Montcalm zaatakował Albany. Abercrombie ruszył z odsieczą, ale tylko po to, by samemu stracić głowę. Oblężenie niemal opustoszałej fortecy Albany przypłacił również życiem Rigaud – cześć jego pamięci! – ale i te mury nie zatrzymały rozpędzonego walca.
Pod koniec roku miały jeszcze miejsce drobne potyczki, ale nawet zwycięstwo Brytyjczyków pod Ohio Forks nie miało prawa odwrócić losów wojny.
Wiele lat później, Amerykański prezydent Trump, będzie kończył każde przemówienie Dieu bénisse l’amérique.
Krótka (nie)fachowa analiza
Wilderness War nie wybacza błędów – boleśnie przekonałem się o tym podczas swojej pierwszej rozgrywki i równie boleśnie inicjację przeżył Mateusz. Nie pomagała też jego legendarna ręka do kości – „przegrał” chyba wszystkie rzuty, gdzie szanse były w okolicach 50/50. W tej grze jest zarówno pełno drobnych niuansów, w których należy szukać swoich przewag, ale też obowiązują restrykcyjne reguły, które potrafią zawalić całą rozgrywkę. Mateuszowi zabrakło cierpliwości, ruszał do walki niedostatecznie przygotowany i za dużo zostawiał w ręce losu. Mi udało się szybko wyciągnąć wnioski z nieudanych rajdów i do kolejnych zabierałem się już z taktycznym wsparciem Montcalma. Najważniejsze było jednak znalezienie luki w ustawieniu Brytyjczyka i szybkie skumulowanie sił. Później wystarczyło iść za ciosem, tym bardziej, że Brytyjczyk po raz kolejny nie potrafił zorganizować sensownej obrony.