psgp.pl

prawdziwa strona gier planszowych

Felietony

Podsumowanie miesiąca: marzec 2020

Marzec jednym tematem stoi: koronawirus. Większość z was siedzi teraz (mam nadzieję) w domach. Jak to wpłynęło na naszą grupę można się łatwo domyślić. Ale rozwiązania się znalazły.

Technikalia

Przede wszystkim chciałbym zacząć od ograniczenia wielkości tych postów lub zwiększenia częstotliwości ich pojawiania się, być może w nieco zmienionej formie. Podsumowanie lutego wyszło za długie. Tym razem jest to nadal opis całego miesiąca, ale skrócę opisy gier, które pojawiały się poprzednio.

Po drugie, chciałbym przeprosić za jakość „zdjęć”. Bo to głównie zrzuty ekranu albo fotki kalkulatorem robione z wygodnej pozycji kanapy. Jakość na czas zarazy.

Co do samych spotkań, ostatni raz na żywo graliśmy w środę 11 marca. Już wtedy pojawiały się głosy, żeby unikać większych skupisk ludzi. Od czwartku następnego dnia nie widziałem się właściwie z nikim, poza moimi współlokatorami. Rozgrywki odbywały się więc online, głównie na https://boardgamearena.com/, które zresztą na przestrzeni kilku ostanich dni przeniosło się na bardziej wydajne serwery ze względu na wzmożony ruch. Jeśli więc, tak ja ja, nie możecie żyć bez planszówek, albo szukacie alternatywnych rozrywek na czas izolowania się/kwarantanny, to dobre miejsce żeby zacząć. Jest tam sporo popularnych gier, część za darmo. Miesięczny dostęp do wszystkich kosztuje ok. 20 zł.

Co było grane?

Przepraszam, musiałem (Carcassonne online na boardgamearena.com)

Krótko na temat

Friedrich – dwie partie online w marcu. Opinia moja jest niezmienna, ale nastał czas by zrobić przerwę i na razie nie zaczynaliśmy kolejnej rozgrywki.

Inis – partia w trzy osoby. Ta gra świetnie się skaluje, a dodatkowo w mniejszym gronie poszło dużo szybciej. Robert zniszczył nas po cichu, ale solidnie, nie było nawet mowy o konkurencji.

Wyprawa do El Dorado – chyba wszystkie partie w tę grę grałem z Majką, co niezmiernie mnie cieszy. Tym razem udało mi się nawet wygrać.

Carcassonne – którego jeszcze nie opisywałem, ale jest to na tyle znana gra, że zaoszczędzę trochę miejsca. Grałem głównie z nowymi osobami i to online, więc wytłumaczenie zasad było lekkim wyzwaniem, ale daliśmy radę. “Kliknęło” dość szybko i myślę, że następne partie pójdą sprawniej i z większą świadomością ruchów. Nie bez powodów Carca jest nazywane klasykiem, osobiście podtrzymuję tę opinię. Dodatkowo wersja na Boardgame Arena implementuje wariant, gdzie nowy kafelek “dobieramy” na koniec swojej tury, więc mamy całą rundę na zastanowienie się gdzie go położyć dla największego zysku. Każdy powinien tak grać!

Dune – też nie było wcześniej, ale ta gra, o ile prosta w zasadach, ma tyle niuansów, że nie odważę się na wnikliwą analizę. Wystarczy, że mi się podobało i chętnie usiądę do niej jeszcze raz. Uwielbiam gry, gdzie gracze mają postaci lub frakcje z tak odmiennymi właściwościami i są tak asymetryczne. 

Architekci Zachodniego Królestwa – graliśmy w oczekiwaniu na pełny skład przed Dune. Bardzo prosta, szybka i przyjemna gra typu worker placement. Różni się od większości z gatunku tym, że mamy dużo więcej pionków i nie odzyskujemy ich w normalny sposób. Właściwie każde pole na mapie może pomieścić ich nieograniczoną ilość, a im ich tam więcej, tym lepsza dana akcja. Do tego dochodzą karty budynków oraz pomocników, które jeszcze je wzmacniają. Jedną z akcji jest aresztowanie wszystkich pracowników gracza na danym polu. Może ich on potem wykupić z twierdzy, tym samym odzyskując możliwość wysyłania ich z powrotem na planszę. Bardzo mi się spodobał ten system jak i cała gra, więc na pewno wrócę do Architektów.

Kroniki Zbrodni – rozegraliśmy tylko scenariusz zapoznawczy, ale zapowiada się ciekawie. Sprytne użycie kart z kodami QR i aplikacji, w której toczą się dialogi i opisy miejsc.

Na skrzydłach

Partia solo, która podobała mi się bardziej niż z żywymi graczami. Na skrzydłach i tak jest grą, którą określa się jako multiplayer solitaire (wieloosobowy pasjans?). Każdy sobie zbiera karty, układa na własnych planszach, przejmuje się swoim rezerwatem. Są karty, które aktywują się podczas tury innych graczy oraz rywalizujemy o cele na każdą rundę, ale nie ma żadnej bezpośredniej interakcji. System Automa do grania samemu imituje te aspekty bardzo dobrze. Co rundę wykonuje akcję, która albo usuwa kości pożywienia z karmnika, albo resetuje zestaw widocznych kart, albo dokłada siłę do walki o cele. Zbiera również ptaki, które punktowane są różnie w zależności od wybranego przez nas stopnia trudności. Ot, rzeczywiście bardzo przyjemny “pasjans”. Dodatkowo czas gry zmniejsza się drastycznie, co było dla mnie największą bolączką tego tytułu.

Zrównoważony rezerwat

Tak czy inaczej, wystawiłem grę na sprzedaż. Nosiłem się z tą decyzją już od pierwszej partii. Podzielam w tym aspekcie opinie krytyków, że gra jest zbyt złożona, aby być przystępną dla początkujących, a oferuje zbyt mało głębi dla zaawansowanych graczy. Kupiec znalazł się bardzo szybko, a ja fundusze przeznaczę na inną grę karcianą z budowaniem silniczka – Londyn. Jej nową, polską wersję wydało właśnie foxgames

Cywilizacja: Poprzez Wieki

Miałem pierwszą edycję już od dłuższego czasu, niestety nigdy nie doczekała się rozgrywki. Palmer zaproponował wersję mobilną, która ma świetny samouczek oraz pilnuje zasad, więc próg wejścia bardzo zmalał. Ale i tak na razie próbuję Cywilizację rozgryźć i nie mam pojęcia jaką strategię przyjąć. Nie zmienia to faktu, że gra jest świetna i coś czuję, że zastąpi nam na jakiś czas Fryderyka.

Mateuszville

Mnóstwo kart budynków, technologii, militarnych. Można budować różne “cuda świata”, a na czele naszej cywilizacji może stanąć Hammurabi, Isaac Newton lub Bill Gates. Każda z tych kart daje różne bonusy jak produkcja surowców lub punkty nauki, które wykorzystujemy do budowania lepszych wersji, przynoszących więcej benefitów. Wszystko to, żeby zwiększać kulturę naszego kraju, co przekłada się na zwycięstwo. Jeśli ktoś lubi ciężkie strategie, to będzie strzał w dziesiątkę. Nie ma się równocześnie co bać, ponieważ aplikacja jest bardzo pomocna w nauce. Jej minusem jest aktualnie tylko to, że zyskała dużą popularność i są problemy z połączeniem. Miejmy nadzieję, że twórcy pójdą ścieżką Boardgame Arena i poprawią infrastrukturę.

Libertalia

Partia na https://boardgamearena.com/. Mój znajomy umieszczał tę grę w top 3 swoich gier dwa lata z rzędu i nie mogłem się doczekać aż ją sprawdzę. Niestety nie jest już drukowana, a ostatnia wzmianka od twórcy o poszukiwaniu nowego wydawcy datowana jest na listopad 2018. Na szczęście dostępna jest online i to za darmo! 

Załoga gotowa

Libertalia to piracka gra karciana, gdzie wyruszamy na poszukiwania skarbów z bardzo różnorodną załogą. Gra polega głównie na blefowaniu – każdy ma ten sam zestaw kart i trzeba wybrać odpowiedni moment na ich zagranie, żeby przechytrzyć pozostałych piratów. Każdy członek załogi ma różne akcje, które aktywują się w różnych momentach wyprawy. Na koniec zbieramy łup, lecz może się okazać, że przypadnie nam przeklęty artefakt lub zginiemy z rąk hiszpańskich oficerów. Zagrożeniem są dla nas również nasi współtowarzysze, ponieważ zwycięzca jest tylko jeden – pirat, który zgromadzi największy skarb. Pewnie nie działa to tak dobrze na wideokonferencji, jak działałoby na żywo, ale moi współgracze poparli mój entuzjazm i pewnie wrócimy do Libertalii wkrótce. 

Combat Commander: Europe

Jakiś czas temu Jan zaproponował Great War Commander, czyli grę w tym samym (lekko zmodyfikowanym) systemie, osadzoną w okresie I Wojny Światowej (w odróżnieniu do IIWŚ w Combat Commander). Spodobała mi się bardzo. Dowodzimy małymi oddziałami w skali taktycznej na różnorodnych mapach. Będziemy poruszać nasze jednostki, wybierać najbardziej korzystne miejsce do obrony, ostrzeliwać wroga, wszczynać walki wręcz, przejmować punkty kontrolne, przywoływać artylerię, wzywać posiłki. Do tego dochodzą zdarzenia losowe jak snajper, zawalenie się budynku, pożar, zacięta broń. Dzieje się sporo, a jednocześnie jest to bardzo proste do ogarnięcia, ponieważ wszystko jest wypisane na kartach. Combat Commander (i pochodne) kartami stoją. Mamy do dyspozycji kilka rozkazów na turę, do tego możemy dorzucić jakieś akcje. Rzuty kością też symulowane są na kartach, dociągamy po prostu ze stosu i odczytujemy “rzut”. Wtedy też mogą nastąpić zdarzenia losowe.

Siły Osi wyszły z tego starcia zwycięsko

Żałuję, że nie zrobiłem zapisu sesji z prawdziwego zdarzenia, tura po turze. Ta gra jest do tego stworzona, a niestety nie wiem kiedy będę miał okazję znów w nią zagrać, co jest torturą, bo jest ŚWIETNA. Zacząłem nawet obcinać rogi żetonów jednostek, żeby były ładnie zaokrąglone i nie szarpały się. Co tylko sprawiło, że chcę w nią grać jeszcze bardziej.

Co dalej?

Ze względu na aktualną sytuację granie będę kontynuował wyłącznie online. Wszystko na półce będzie czekało na lepsze czasy, może poza Wyprawą do El Dorado i Azulem, którego nawet Majka zaproponowała sama.

Wiąże się to to też z pewnymi kwarantanno-wiosennymi porządkami. Mogłem zatrzymać się przed regałem i pomyśleć „czy ja w to będę w ogóle grał?”. I tak kolekcję pożegnały już Na skrzydłach oraz Cywilizacja, a wystawione są Blood Rage oraz Władca Pierścieni: Konfrontacja. Pierwsze dwie z powodów opisanych wyżej w poście.

Blood Rage wylatuje głównie z powodu Inis. Obie gry wypełniają u mnie tę samą lukę „area control, dudes on a map”. Gdy mam wybierać między tymi dwoma tytułami na spotkanie, zawsze wybiorę Inis. Lubię grać w Blood Rage, prezentuje się on świetnie i bardzo pasuje mi tematyka Ragnaroku, ale za rzadko mogę to wszystko docenić.

Konfrontację sprzedaję, ponieważ mam już sporo gier 1na1, które zawsze wybiorę zamiast tej. Jest też zbyt abstrakcyjna i grałem w nią tylko raz ponad rok temu. Czas się z nią pożegnać mimo mojej obsesji, żeby mieć wszystkie gry związane z Władcą Pierścieni w kolekcji.

Trzymajcie się tam w tych kwarantannach #zostańwdomu

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ