Kontynuując moją wymuszoną przez pandemię misję, sprawdziłem kolejną grę w wariancie dla jednego gracza. Padło na Irish Gauge głównie przez to, że nie mogę się napatrzeć jak ta gra wygląda na stole. No i że jest po prostu dobra o czym pisał już tutaj Grzegorz. Czy warto otwierać kolej dla jednego pasażera?
Jak to działa?
Wątpliwości miałem już przed ściągnięciem pudełka z półki. Irish Gauge to tytuł, w którym bardzo ważną, wręcz kluczową rolę odgrywają licytacje udziałów w firmach kolejowych. To dzięki nim się bogacimy, a pieniądze dają ostatecznie zwycięstwo. Możemy więc licytować udziały, które dadzą nam największe korzyści, uważając żeby nie przepłacić, ani żeby ktoś nas nie przelicytował; lub rozpocząć licytację-blef, zmuszając graczy do wydania pieniędzy, a samemu spasować. Dużo więc zależy od pokerowej twarzy oraz kontrolowania sytuacji na planszy i trzymania ręki w portfelach graczy na pulsie.
Nie sądziłem, że tryb solo do tej gry w ogóle istnieje, ale znalazłem zasady na BGG. Moje przerażenie wzrosło po ich przeczytaniu. Wszystko determinują kości. Licytację oraz jaką akcję będzie wykonywał “przeciwnik”. A że Irish Gauge obsługuje od 3 graczy wzwyż, to w wariancie solo Automy są aż dwie. Co daje bardzo dużo turlania kostkami, a jak wiadomo, te mnie nienawidzą.
Proszę wsiadać
Licytacja polega na określeniu jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za akcję po czym każda Automa “rzuca” kością k10. Wynik dodaje się do wydrukowanej na akcji wartości. Aukcję wygrywa ten, kto zaproponował najwięcej, ale płaci drugą najwyższą cenę. Brzmi ciekawie i nawet rozsądnie, ale w pewnym momencie miałem tyle pieniędzy, że mogłem zablokować każdą ważną dla mnie licytację, wiedząc, że nigdy nie zapłacę swojej oferty.
Akcje “przeciwników” określa z kolei kość k6. Ta mechanika jest tak zepsuta, że czasem wypłacanie dywidend wypada zanim Automa zbuduje jakąkolwiek trasę. A na to są teoretycznie największe szanse (wyniki 2-4). Warunki określające kierunek tras skutkują tym, że w obu rozgrywkach wyglądały one DOKŁADNIE tak samo. Czasem Automa losuje dołożenie kostki do miasta tak, że blokuje sobie wypłaty podczas kolejnych dywidend, usuwając wypłacające połączenie.
Automa rzadko licytuje akcje, co pozwalało mi na wybranie na to idealnego momentu. Później wystarczyło patrzeć jak “przeciwnicy” budują za mnie tory, a ja wypłacam dywidendy aż do końca gry.
Pociąg opóźniony
Podsumowując bardzo krótko ten wariant: OGROMNA LOSOWOŚĆ. I to w grze, w której element losowy już występuje podczas dociągania kostek dywidend. Niby ten wniosek nasuwał już po przeczytaniu zasad, ale łudziłem się, że nie może być tragicznie. Po prostu bardzo chciałem zagrać w Irish Gauge. Niestety rzucanie kostkami i oglądanie bezsensownych ruchów Automy odebrało mi przyjemność z budowania kolei na Zielonej Wyspie. Brak emocji, nieprzewidywalności ruchów, zmian planów, podstępu graczy. Jedyny plus jest taki, że przetestowałem swoje pokerowe żetony w zastępstwie karcianych pieniędzy i wrażenia są nieporównywalnie lepsze! Irish Gauge tylko z ludźmi i żetonami, precz z kostkami!