Wiosna 1967, Zatoka Tonkińska.
Świeżo sformowana eskadra uderzeniowa Marynarki Wojennej zostaje rozlokowana u wybrzeży Wietnamu Północnego. Startujące z pokładu USS Midway myśliwce mają prowadzić działania w ramach trwającej właśnie operacji Rolling Thunder.
Celem jest zniszczenie infrastruktury przemysłowej, obrony przeciwlotniczej Wietnamu Północnego i szlaków tranzytowych na południe. Nade wszystko jednak chodzi o zmuszenie komunistów do podjęcia negocjacji pokojowych.
Eskadra przypomina jakąś przypadkową zbieraninę. 8 pilotów, od takich, którzy faktycznie coś potrafią, do największych gołowąsów jeszcze do niedawna biegających w brudnych portkach za latawcem. Sprzęt za to całkiem pokaźny, arsenał w zasadzie bez limitu, do wyboru do koloru.
Na progu
Pierwsze zadanie przyszło szybko, od razu głębokie wody – zniszczenie torowiska w pobliżu Hanoi (#25). Poderwano całą eskadrę bez wyjątków. Prowadził samolot wczesnego ostrzegania E-2 Hawkeye i całe szczęście, bo błędne rozpoznanie jakie zafundowały kmioty z wywiadu zaprowadziłoby wszystkich daleko za wyznaczony cel.
Na miejscu opór większy niż się spodziewano. Obrona północnowietnamska najwyraźniej w pełnej gotowości, wystawiono cały arsenał rakiet i dział. Zero szans na ukrycie się, a dodatkowo na spotkanie wyleciały jeszcze 4 samoloty MiG, w tym ten najgroźniejszy – MiG-21.
Pierwsza wymiana ognia i – o zgrozo – armata S-60 trafia prosto w Hawkeye’a, który natychmiast zaczyna spadać. Rozpoczyna się zażarta walka. Eskadra ostrzeliwana z każdej strony szybko zbliża się do celu. Pierwsze bomby już lecą w stronę torów. Słychać wybuchy – trafienie, jeszcze jedno i kolejne, ale wciąż mało. W międzyczasie Showtime w swoim F-4 trafia MiGa. Chwilę później spada kolejny MiG. Pierwsze samoloty zrzuciły już cały ładunek i teraz starają się jak najszybciej wyrwać się z tego przeklętego miejsca.
Krajobraz po bitwie jest smutny. Torowisko nie zostało całkowicie zniszczone i wkrótce Wietnamczycy pod osłoną nocy rozpoczną jego naprawę. Piloci w fatalnych nastrojach, bliscy załamania. W dodatku misja Search and Rescue nie przynosi efektów – piloci E-2 zostają uznani za zaginionych w akcji, co dodatkowo nie poprawia morale reszty ekipy.
Nie odpuszczamy
Sytuacja w eskadrze do tego stopnia fatalna, że już po pierwszej misji groziło jej rozwiązanie. Dowództwo uznało, że przyda się chwila wytchnienia, sławne Rest and Recovery – ot kilka przepustek na nocne wypady w Hue.
Zaraz po powrocie kolejne zadanie i znowu daleka północ, znowu blisko Hanoi. Tym razem wypatrzony konwój (#36), który należy czym prędzej zniszczyć, w przeciwnym razie zatrzyma się dopiero w Sajgonie. Do akcji przystępują 2 A-4 Skyhawk, A-6 Intruder i EA-6A Electric Intruder. Wietnamczycy zostali zaskoczeni, więc obyło się bez większych problemów. Ale cel znowu tylko uszkodzony, znaczna część konwoju zdołała umknąć.
Za progiem
Coraz mniej zdolna do efektywnego działania ekipa w końcu została skierowana na nieco mniej gorący odcinek frontu. Miało zostać zniszczone zaobserwowane zgromadzenie wojsk północnowietnamskich i Vietcongu (#13). Przewidywana była spora obecność obcych samolotów, dlatego maszyny zostały wyposażone do walki w powietrzu.
W trakcie podejścia do celu Stargazer został ostrzelany przez wyrzutnię SAM. Szczęśliwie A-4 Skyhawk przetrwał ten atak, ale nie był zdolny do kontynuowania misji i zawrócił do bazy. U celu okazało się, że obrona składa się z ledwie kilku dział, które nie sprawią większego problemu, podobnie jak MiG-17, który szybko został zneutralizowany. Niestety brak Stargazera uniemożliwił pełne wykonanie zadania i cel ponownie nie został w pełni osiągnięty.
S.N.A.F.U
Wkrótce przyszło kolejne wyzwanie. Tym razem trzeba było ruszyć jako wsparcie lotnicze (#37) dla prowadzonych niedaleko działań. Znowu blisko, więc można zabrać dodatkowe rakiety zamiast paliwa. Eskadra szybko zbliżyła się do rejonu walki, gdzie natychmiast została zaatakowana przez 4 MiGi-21 i działa przeciwlotnicze. Działa udało się szybko unieszkodliwić, ale za sterami samolotów produkcji radzieckiej najwyraźniej nie siedzieli żółtodzioby. Amerykanie zmuszeni byli odpierać ataki przez cały czas gdy zbliżali się do celu ataku, a także długo po tym, jak ostatni ładunek napalmu rozpalał dżunglę poniżej. W końcu udało się urwać napastnikom. Niestety rozluźnienie i radość z wykonania misji były przedwczesne.
W trakcie odejścia w kierunku lotniskowca zagrzmiały groźnie ukryte dotąd przed wzrokiem wyrzutnie rakiet SA-2. Atak amerykański był szybki, ale zabójczy. Odpowiedź obrońców była opóźniona, ale równie zabójcza. Dwa samoloty zostały strącone, poszukiwania pilotów nie przyniosły skutku. Kolejni zaginieni w akcji. Jak na ironię, największe straty w ludziach i sprzęcie miały miejsce podczas misji, która militarnie osiągnęła zamierzony cel.
Po tej misji eskadra nie została już wysłana do dalszych walk. Jednostka otrzymała druzgocącą ocenę ze strony dowództwa, jej użyteczność uznano za niewystarczającą, oficerów zaś za niekompetentnych. Ocalali piloci po krótkim odpoczynku zostali przeniesieni do innych dywizjonów, a eskadrę rozwiązano.
Kolejny dzień w Wietnamie!